sobota, 27 marca 2021

"Beniamin Ashwood tom I" A.C Cobble

 Tytuł: Beniamin Ashwood (tom I)  Autor: A.C Cobble  Tłumaczenie: Dominika Repeczko  Ilustracje: Leszek Woźniak  Wydawnictwo: Fabryka słów Liczba stron: 519 Ocena:7,5/10

-Jaki jest sens tego wszystkiego? - zapytał sam siebie.

Wraz z nadchodzącą wiosną, którą już można czuć, nadchodzi piękna pogoda - i dobrze! Przez ostatnie tygodnie czułam się przez to uziemienie i zamrożenie trochę przybita. W sumie to mogę powiedzieć, że długo się trzymałam w porównaniu z niektórymi. Zaczęłam też rozumieć co znaczy, że czytając książki przeżywamy swoje życie wielokrotnie. Do tej pory uważałam wszelkie opowieści za umilacz, jednak tym razem starałam się absolutnie wejść wprost w karty historii i być ich częścią. Myślę, że się udało i nawet w jakiś sposób się lepiej poczułam. Pozycja spod skrzydeł Fabryki słów nie mogła nie być pełna przygód i to właśnie ona była moim transporterem w krainy dalekie od rzeczywistości.

Tytułowy Beniamin Ashwood to zwykły chłopak, który mieszka w Widokach - niewielkiej osadzie, gdzie nie ma szerszych perspektyw na przyszłość, poza prowadzeniem browaru. 
Pewnego dnia (bo właśnie od takich dni zaczynają się wszelkie przygody) w miasteczku zjawia się grupa, która wzbudza wszechobecne zainteresowanie. Gdy przyrodnia siostra naszego bohatera ma w zamian za przysługę pójść z nimi, chłopak postanawia nie przepuścić takiej okazji i postanawia do nich dołączyć. Wie, że to może być największa przygoda jego życia.

Protagonista jest chłopakiem zupełnie przeciętnym. Nie wyróżnia się z tłumu, przez co w zestawieniu z innymi, mógłby uchodzić co najwyżej za drugoplanową postać. Nie ma lekko, zaczyna od zera, przez co czekam na jego dalszą przemianę. 

Poza nim drużyna składa się z czarodziejki, Mistrza Mieczy, Meredith, Amelii, Rhysa i przyrodniej siostry Bena - Meghan. Zaangażowanie w historie mogłabym rozdzielić tutaj po połowie. Część bohaterów sprawia wrażenie, że jest, bo jest. Może grają oni ważne rolę w czyichś ścieżkach, ale nie naszych. Są łącznikami, które mają określone zadanie, a potem w życiu Bena są rozmyci. 
Drugą połowę stanowią ci, którzy faktycznie wnoszą jakieś dialogi, przemyślenia i nie umykają nam gdzieś w kolejnych rozdziałach. 
Najciekawszą postacią według mnie jest Rhys. Nie przejmuje się zbyt wieloma rzeczami, albo po prostu sprawia takie wrażenie. Lubi alkohol i kobiety, rzadko angażuje się w walki, choć niewątpliwie jest twardym przeciwnikiem. Jest bardziej obserwatorem, który najpierw działa rozumem, a dopiero później orężem (chyba, że chodzi o kobiety i alkohol - wtedy jest na odwrót). Szczerze mówiąc, to chętniej właśnie jego widziałabym jako głównego bohatera.

Fabuła jest dość niewyraźna, bo Ben nie jest kimś, kto ma jakąkolwiek misję. On bardziej płynie z nurtem nadchodzących wydarzeń, co sprawia, że nie do końca wiadomo jak ustosunkować się do tego wszystkiego, co się wokół niego dzieje, a dzieje się niemało. 
Pojawienie się wątku miłosnego było dla mnie dość oczywiste po kilku rozdziałach, ale przyznam szczerze, że lubię je w fantastyce, ponieważ są zwykle poboczne i spokojnie się rozwijają. Do tego całość nie jest skupiona na relacjach. Czasami przez to można być zirytowanym jak się czeka na upragniony paring, ale tym razem zepsuł mi on całą historię. Mam wrażenie, że tutaj cały wątek nie jest w ogóle potrzebny i nawet za bardzo nie pasuje.

Całość pochłonęłam szybko zwłaszcza, że w końcu nadeszło trochę wolnego! Przez to, że fabuła nie krążyła wokół czegoś konkretnego, nie wiem czego można spodziewać się w kolejnych częściach, ale liczę, że autor miło nas zaskoczy.

Pozdrawiam, Klaudia 😇


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka