Tytuł: Więzy nieba [tom II] Autor: A. C. Gaughen Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska Wydawnictwo: Uroboros Liczba stron:460 Ocena:7,5 /10
"My". My, my, my... to słowo wwiercało się w nieskończoność mojego umysłu. Jak oszałamiająca, kusząca, niebezpieczna obietnica.
Na kontynuację Żywiołów czekałam, jednak bez zbędnego podekscytowania. Po prostu wiedziałam, że pojawią się dalsze części i będę chciała po nie sięgnąć. Pierwszy tom był dobry i szybko go pochłonęłam, a brak popędliwości co do dalszych losów bohaterów wynikał z tego, że poprzednia pozycja kończyła się w miejscu, które nie wymagało natychmiastowych odpowiedzi. Dlatego cierpliwie czekałam i tak oto mam przed sobą Więzy nieba.
Spodziewałam się dalszych losów Shalii, Calixa i Galena, tymczasem historia zaczyna się od nowej bohaterki, w nowym miejscu. Jedynym łącznikiem między tą częścią, a Berłem ziemi jest sytuacja polityczna i Kairos, czyli brat Shy.
Aspasia jest handlarką towarem. Dostarcza kobiecie o imieniu Cyrus kosztowności, ale też niewolników. Nienawidzi tego, ale dzięki temu może uratować część ludzi, a przy okazji szukać swojej rodziny, którą straciła.
Czując się coraz bardziej przytłoczona przez misje, odpowiedzialność i ucisk ze strony Cyrus coraz bezpieczniej jej jest w otoczeniu Kairosa, mimo że wie, że nie powinna się do niego przywiązywać.
Do tego jest Bast, który nie może zapomnieć o ich związku. Gdy pani kapitan dostaje ostrzeżenie względem jego osoby nie wątpi w niego, ani przez chwilę. Może okazać się zgubne, a może nie warto tracić wiary w przyjaciół...
Pierwszą rzeczą, która rzuciła się podczas czytania obu części to silne kobiece bohaterki, które mierzą się z przeciwnościami losu, własnymi uczuciami, a przy okazji są oparciem dla wielu ludzi. Z drugiej strony autorka nie ukazuje ich jako niezniszczalne, a słabe i kruche istoty, które czasami nie dają rady.
Pojawiają się wątki miłosne, niektóre z nich są subtelne, a inne dość oczywiste. Nie miałam wrażenia, że Aspasia słabnie w obliczu nowych uczuć, a jednak momentami było ich dla mnie za dużo. Rozumiem, że musiały się one pojawić, jednak czasami ktoś był w niebezpieczeństwie, lub na coś oczekiwano i zamiast budować dalsze napięcie, wciskano ckliwe romanse.
Mając przed sobą kolejne części jakichś sag, trylogii itd. chcąc nie chcąc, porównuje się je do tej pierwszej. W tym wypadku nie możemy tego zrobić z bohaterami, bo była to wymiana całkowita. Myślę, że cała ekipa z drugiego tomu wzbudziła we mnie większą sympatię i chętniej im dopingowałam, a wątek miłosny był zbyt często wciskany niepotrzebnie przez co przewracałam oczami na każde kolejne czułe scenki.
Berło ziemi skupiało się wokół rodziny królewskiej i całego konfliktu, natomiast Więzy nieba było historią przede wszystkim dzieci niewolników, którzy utracili swoje rodziny i starają się przetrwać każdy dzień. Ogromna ilość bohaterów często przytłacza i nie da się ich zapamiętać, albo przypasować do twarzy, jednak tutaj było zupełnie inaczej. Postacie drugoplanowe nie były zbudowane na kształt tła i każdy z nich miał jakąś historię z której można byłoby zrobić osobny tom.
W części poprzedniej losy Shalii były ciekawe, do tego romans był subtelny i nie do końca pewny. Gdzieś po cichu liczyłam na magiczną zmianę męża tyrana w kochającego ojca i wspaniałego władcę. Nie było natomiast tych ciekawych postaci, który robili harmider na statku i przeżywali przygody pełne dreszczyku emocji.
Całość uważam za ciut słabszą, niż tom pierwszy. Mimo że przeczytałam oba równie szybko, to jednak z większym zapałem jednak śledziłam przygody Shalii. Może dlatego, że z młodej dziewczyny musiała stać się kobietą, matką, żoną i wojowniczką, a może dlatego, że historia Aspasii lekko wstrzymała akcję dotyczącą głównego politycznego wątku, który był bardzo ciekawy. Liczę, że w następnej części (z kimkolwiek mielibyśmy ją zacząć) całość się rozkręci, a może nawet i rozwiąże.
Chciałam zrobić zdjęcie na tle nieba, a jednak grawitacja jest bezlitosna, także książka musiała położyć się wśród traw.
Pozdrawiam, Klaudia ⛅
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)