czwartek, 5 stycznia 2023

"Ja, Diablica" Katarzyna Berenika Miszczuk

na zdjęciu jestem ja (sara) z rogami na czole, wokół są płomienie, a w dłoni trzymam egzemplarz Ja, Diablica
Tytuł: Ja, Diablica Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk Wydawnictwo: W.A.B. Ilość stron: 416 Moja ocena: 7|10 
"Prawdziwi przyjaciele. Kto by pomyslał, że znajdę ich w piekle."

    Odkąd przeczytałam książki o Margo Cook zaciekawiła mnie twórczość Katarzyny Bereniki Miszczuk i „Ja, Diablica” okazała się interesującym wyborem, bo cóż mogłoby być ciekawsze od przygód w piekle.


    Wiktoria Biankowska to młoda kobieta, studentka i w pewnym stopniu imprezowiczka, raczej się nie wyróżnia z tłumu. Na początku można pomyśleć, że jest nudna i sztampowa, jednak nic bardziej mylnego. Jak się później okazuje, poznajemy ją porządnie już jako Diablicę, bo w tej chwili zbyt długo ludzkiej Wiki nie znamy… Wiktoria jest dosyć płytka, nastawiona głównie na swoje cele – oczywiście bez znaczenia są dla niej konsekwencje. Przyznam szczerze, że nie za bardzo ją lubiłam – była krnąbrna, samolubna i w zasadzie dosyć egoistyczna, co tworzyło z niej prawie idealną mieszkankę Piekła. Żeby nie było, że miała tylko negatywne cechy – była przebojowa, zabawna i wytrwała, ale jednak trochę naiwna i głupiutka.

    Trzeba przyznać, że autorka stworzyła wielu innych interesujących bohaterów – Beleth, Azazel i sama Cleopatra. Zacznę najpierw od Beletha – cwany diabeł, zalotny i zabawny i trochę zdesperowany. Jego akurat lubiłam, choć bywały momenty, w których miałam ochotę go udusić, bo się stawał … No niezbyt mądry i wkurzający. Dajmy jako kolejnego Azazela, to dopiero była kanalia – inteligenty, przebiegły i wręcz po mistrzowsku opanował sztukę manipulacji. On akurat dosyć mnie drażnił, choć trzeba przyznać, iż miał kluczową rolę w tym, co spotkało Wiktorię. Na sam koniec zostawiłam Cleopatrę – równie przebiegła, jak Azazel, choć trochę zauroczona przez własne ego. Ona również bywała zabawna, w sumie ją chyba lubiłam, mimo wszystko najbardziej.

"Poza tym spójrz na niego. Blondyn - zupełnie jakby urwał się ze Skandynawii. Mogę się założyć, że ma na chacie same meble z Ikei."

    Fabularnie „Ja, Diablica” to naprawdę oryginalna powieść, która co prawda posiada jeden czy dwa doskonale znane nam schematy, choć zostały przedstawione w naprawdę interesujący sposób. Nie ukrywam, że niezbyt często trafiam na książki z motywem piekła i przyznaję, iż przypadł mi do gustu. Nie jest to zbyt wymagająca powieść, nie brak jej dynamiki i niezłego humoru. Językowo jest zdecydowanie przystępna, a pióro przyjemne i lekkie. Kreacja bohaterów jest niezła – są barwni, zabawni i w większości charyzmatyczni. Jednak zauważyłam parę nieścisłości – jeśli szkody cielesne momentalnie były uleczane, to dlaczego się upijali? Niby można przymknąć na to oko, a jednak to troszkę absurdalne.

    Przyznam szczerze, że bardzo podoba mi się okładka nowego wydania – może nie jest zbyt szczegółowa, ale z pewnością charakterystyczna i świetnie wpasowuje się w resztę serii. Bardzo przemawia do mnie kolorystyka, pasuje do klimatu.

    Reasumując „Ja, Diablica” okazała się naprawdę interesującą lekturą, którą mam w wersji papierowej, ale odkąd mam abonament w EmpikGo to staram się nadrabiać czytanie również w formie audio – lektor (Magdalena Wójcik) był naprawdę niezły, miło się słuchało. Jak wspomniałam, pojawiło się trochę nieścisłości, które w sumie mają spory wpływ na rozwój akcji, ale można na nie przymknąć oko. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Wiktorii, bo to intrygująca postać i dosyć oryginalna historia. Pozostało mi tylko polecić tę książkę, jest przyjemna w odbiorze.

Pozdrawiam, Sara ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka